Po co nam lęk? Po co nam lęk społeczny?

Jesteśmy nerwowi, zestresowani, drażliwi, niespokojni, boimy się, boli nas żołądek albo nie możemy spać… Komu z nas nie zdarzyło się w ten sposób opisać swojego stanu psychofizycznego? Lęk, bo tak naprawdę o niego tutaj chodzi, zdaje się być emocją na stałe przypisaną człowiekowi. Nie lubimy go, narzekamy na niego, pijemy alkohol lub przyjmujemy różne pigułki bez lub na receptę, żeby tylko choć na chwilę się go pozbyć, żeby tylko na chwilę się zrelaksować.

Spróbujmy jednak spojrzeć na lęk z innej strony. Bo skoro jest on tak powszechny, i to nie tylko u ludzi, ale też u innych gatunków, i skoro istnieje od setek tysięcy, czy też milionów lat, to musi być po coś, musi być do czegoś potrzebny. Kwestie takie próbuje wyjaśniać ewolucyjne podejście w psychologii. I co mówią nam psycholodzy? To, że lęk jest niezbędny wszystkim istotom żywym do przetrwania! Wyewoluował on, żeby trzymać nas z daleka od niebezpieczeństwa i radzić sobie z nim. Biologiczny mechanizm lęku służy wywołaniu różnych zachowań w odpowiedzi na zagrażające sytuacje (związane z kontekstem społecznym lub środowiskiem naturalnym). Mówi się tutaj o ucieczce, znieruchomieniu, uległości i obronie – i to zarówno u ludzi jak i u zwierząt. Natomiast jeśli chodzi o podłoże neuronalne emocji lęku, to dużą rolę odgrywa tutaj tzw. układ limbiczny – korowo-podkorowa część naszego mózgu.
Boimy się pająków, burzy, igieł, krwi, wind, latania samolotem, przepaści, czarnych psów i zielonych żab, guzików, wody, przejeżdżania przez mosty, wizyt u dentysty – dosłownie setek rzeczy i sytuacji. Ale, boimy się też ludzi! Też a może nawet przede wszystkim, bo badania naukowe wskazują, że większość z nas w wielu sytuacjach społecznych deklaruje odczuwanie lęku społecznego, a fobia społeczna jest najczęściej występującym zaburzeniem lękowym. Nie sposób omówić tutaj ewolucyjnej podstawy wszystkich naszych fobii, strachów i lęków, dlatego też skupmy się na tym, co najpowszechniejsze.

Czy dobrze wyglądam? Nie strzeliłem żadnej gafy? Dlaczego odwróciła głowę, gdy mnie zobaczyła? Może powinnam zadawać jej więcej pytań? Co zrobię, jeśli nie będzie o czym rozmawiać? Co ludzie pomyślą, gdy zobaczą mój beznadziejny samochód? – czy te pytania nie brzmią znajomo? Niewątpliwie zależy nam na tym, żeby dobrze wypaść i być dobrze odebranym przez innych. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego motyw autoprezentacji jest tak silny? Jako produkt ewolucji lęk społeczny pozwalał i pozwala nam funkcjonować w grupie społecznej, co zwiększało i ciągle zwiększa (choć może współcześnie w mniejszym stopniu niż tysiące lat temu) szanse przeżycia. Gdy jesteśmy odpowiednio sympatyczni, ulegli, posłuszni, dobrze wyglądający i łatwo idziemy na kompromis, nie musimy obawiać się odrzucenia przez grupę, możemy czuć się bezpiecznie. Druga sprawa – aby grupa funkcjonowała sprawnie, musi być w niej hierarchia, podział obowiązków oraz tendencja do przestrzegania ustalonych reguł. Zróżnicowanie międzyludzkie w poziomie odczuwanego lęku społecznego często pozwala taką hierarchię ustalić w sposób naturalny. Cóż by to było, gdyby każdy z nas chciał być prezydentem, dyrektorem lub znanym aktorem? Na szczęście zwykle jesteśmy na to zbyt nieśmiali.

No tak. Ale co jeśli lęk społeczny jest naprawdę zbyt duży? Dla niektórych ludzi może w pewnym momencie życia stać się nad wyraz problematyczny – przestaje pełnić funkcję pomocną, adaptacyjną. Ewolucja po prostu czasem płata figle! Osoby te szukają wtedy pomocy psychologa – psychoterapeuty. Psychoterapeuci poznawczo-behawioralni zwracają im uwagę na pułapkę tzw. zachowań zabezpieczających. Na przykład: wiele osób z podwyższonym poziomem lęku społecznego przez całe lata nie uśmiecha się, unika kontaktu wzrokowego, milczy, podczas gdy inni dyskutują, ponieważ są tak zalęknieni, że nie chcą zabrzmieć głupio lub pokazać swojego zdenerwowania. Wierzą oni, że w ten sposób „zabezpieczają się” przed niepochlebnymi opiniami innych. Uwaga! Jest to tylko złudzenie! O ironio – osoby takie często są odbierane przez innych jako zdystansowane, chłodne i wyniosłe. Ich zachowania sprawiają, że faktycznie są źle odbierane przez grupę. Pamiętajmy o tym mechanizmie!

Lęk, czy też konkretnie lęk społeczny, to nic strasznego. Popatrzmy na niego jako na coś normalnego, coś, co może nam pomóc. Nie demonizujmy go i nie uciekajmy przed nim a próbujmy mądrze wykorzystać – jako cenną informację. Może jestem zbyt przemęczony? Może ta sytuacja naprawdę mnie przerasta i trzeba znaleźć inne rozwiązanie? Czy nie warto zapytać o radę? A może trzeba przeczekać sytuację? Pamiętajmy też, że nawet jeśli lęk faktycznie wymknie się spod kontroli, istnieją sposoby, żeby sobie z nim poradzić! Powodzenia!

 

Autor: Dorota Nowicka, psycholog, certyfikowany psychoterapeuta poznawczo-behawioralny

Udostępnij